Jutro Wigilia
… zrobiliśmy dzisiaj sałtkę jarzynową, pomogliśmy mojej mamie w przygotowaniach do świąt, zrobiliśmy ostatnie zakupy, te spożywcze i te pod choinkę. Teraz zapaliliśmy parę świeczek w salonie, stwrzających przyjemny nastrój, ja zrobiłam na przystawkę smażoną mozarelle, a Krzysiu na danie główne odgrzał kluchy z jakimś mięsem, i kapustę z grzybami które dostaliśmy od mojej mamuśki.
Wczoraj jako, że ja miałam wolną sobotę, a Krzychu był w pracy postanowiłam zrobić mu niespodziankę i wymalowałam ścianę w korytarzu. Teraz jakoś lepiej mi to wszystko wygląda. Nie wiem czemu, ale nie za bardzo mi się podobał widok z salona na korytarz. Psuł mi całe wrażenie. Poprzedni właściciel wysmarował wszystkie ściany na blado żółty kolor co było dla mnie tak mdłe i nijakie, że nie mogłam tego już dłużej znosić. Pokoje wymalowaliśmy już wcześniej, a teraz wzięło mnie na korytarz. Tak więc jak tylko wstałam wziełam wałek i wysmarowałam 2 ściany na jasnozielony kolorco a` la pistacja, zostawiając dwie dla kontrastu w tym maślanym kolorze.
Prezenty, prezenty…
robimy sobie od dawna, bo mieszkanie, bo mebelki, bo różne duperelki do mieszkanka. A teraz i rodzice się szarpneli i na nowe mieszanko dorzucili TV, całe 42″, co przy naszym 20″ maleństwie jest mega wielkie. Ogląda się totalnie inaczej, widać wszystko i wszystko jest wielkie.
Wracając dzisiaj od rodziców zajechaliśmy do Rossmana kupić ostatni już prezent, dla mojej mamuśki – zestaw cieni do powiek, wedle życzenia. Przy okazji na szybkiego kupiłam Krzysiowi wodę pogoleniu Playboy’a bo nie dość, że była w promocyjnej cenie to jeszcze mega mi się spodobał jej zapach ( na szybkiego wcale nie oznacza, że na odpierdziel ), a sobie w prezencie od Krzysia :P kolczyki.
Żadko kiedy kupuję coś tak na szybko, pod wpływem impulsu, ale te prezenty wydały mi się na tyle fajne, żę jak na razie nie żałuję, że nie kupiłam czegoś innego.
Aktualizacja Wigilijna:
Znowu nie lubię świąt !!!!
Jedyną fajną za ich sprawą rzeczą jest to, że nie trzeba iść do pracy. Dzieki bogu wzięłam ten urlop na czas miedzy świętami i sylwestrem, więc będę mogła się wyspać i poobijać.
Najgorsze było to, że przez całą Wigilie chciało mi się spać i nie za bardzo podpasowało mi to co było na stole zarówno u Krzycha rodziców, jak i moich. W zeszłym roku nie wiedziałam za co złapać, a w tym zjadłam kawałek ciasta przed kolacją i mi się odechciało wszystkiego.
Wiem, że nie powinnam wybrzydzać, ale to nie o to mi tutaj chodzi… bo niby Wigilia, oczekiwana przez cały rok, smakołyki jakich się nie je w pozostałe, nieświąteczne dni, a wszystko było jakieś takie oczywiście dobre, ale zwyczajne, jak w najzwyklejszy dzień tygodnia. W ogóle nie czułam świątecznej atmosfery i tego że są święta.
A tak swoją drogą to u Krzycha rodziców był żurek, sałatka warzywno-krabowa, ziemniaki, bigos, smażony karp, barszcz z uszkami, ryba po grecku, a na deser sernik, makowiec, karpatka, a u moich ryba w galarecie, ryba po grecku, ryba smażona, barszczyk z uszkami, sałatka jarzynowa, sernik, makowiec i piernik.