Archive for the ‘motocykle’ Category

I love my Motorcycle

Posted: 27 Maj, 2013 in motocykle, sth...

Yamashka mi ostatnio ugrzęzła w garażu. Tydzień temu wracając z pracy kopnęłam motor i kopniak zamiast wrócić do punktu wyjścia pozostał zblokowany na dole :( Na chama udało mi się ją odpalić i jakoś dojchałam do domu. Dźwięk jaki wydobywał się z silnika podczas jazdy powodował we mnie mega niepokój o moją maleńką niunie, ale dom był tak blisko że zaciskając zęby postanowiłam przejechać ten kawałek. Lada dzień po niedzieli z Krzychulem rozkręciliśmy motor i szczęściem w nieszczęściu okazało się, że ułamał się mały kawałek blokujący sprężynę kopki i że nie narobiło to żadnych większych szkód.

1117

A tak to wygląda

stoper

To ta część się uwaliła. Takie małe gówno, a jak się okazało w serwisie kosztuje 290zł i nie idzie dostać żadnych tańszych zamienników. Chesz jeździć, to płać. Nie ma się w sumie czemu dziwić… od razu było przecież wiadomo, że motocykl to skarbona bez dna :P  Dla mnie jednak każda z chwil z motorem jest warta wszystkich pieniędzy które mam :)

Wstałam o 7ej bo przecie w niedzielę nie można się wyspać. W sobotę byliśmy u Ali na imprezie urodzinowej, ale nie zostaliśmy długo bo urwaliśmy się koło 12ej.  Zanim dojechaliśmy do domu, wpakowaliśmy się do łóżka było koło 1ej. No i ta poranna pobudka. Pokręciłam się trochę w łóżku z kryśku i starałam się nie obudzić Krzysia. Niedługo potem nie wytrzymałam i musiałam wstać i coś porobić… posprzątałam trochę i stwierdziłam, że w taką pogodę nie można nie jechać na rower. Wyleciałam w krótkim rękawku i już na pierwszej prostej dziekowałam, że wzięłam ze sobą bluzę… piękne słońce, ale jaki straszny wiatr. Przez większą część trasy bardzo ciężko się jechało, między drzewami nie wiało tak mocno ale było zimno, z kolei na otwrtych przestrzeniach grzało słońce ale wiatr sprawiał, że pedałowałam w miejscu.

 

 

31 km jak nic i prawie 500kcal spalonych. Mi najbardziej jednak chodzi, skoro już i tak jeżdzę mieć ładne i sprężyste pośladki i uda :P

Wróciłam do domu po 2 godzinach czyli koło 12ej i Krzychu od razu zaczął dopytywać o motor. Powiedziałam, że pójdziemy, ale za chwile, bo co by nie było to się najednak rowerze trochę zmachałam i że póki się nudzi może umyć kontakty z farby, którą malowaliśmy niedawno mieszkanie. Jak ja mu uwielbiam wpieprzać jakieś misję. Krzysiu jest kochany i robi to o co proszę hi hi ale to nie jest wykorzystywanie z mojej strony, bo ja też ciągle coś robie a nie leżę w tym cały czas plackiem. Krzychul się trochę przyzwyczaił do tego, że od razu po wejsciu do domu uwała się na łóżku i włącza TV. Skąś to znam (mój tatuś :P) i wiem, że zawsze sobie obiecywałam, że będe się tego wystrzegać jak ognia.

Pojechaliśmy w kierunku na Myślibórz Wielki ( koło Nowego Warpna ) z zamieram dotarcia na miejsce. Byli tam moi rodzice, a że droga jest fajna i dalsza niż do babci, więc zapowiadało się ciekawie. Oczywiscie zgubiliśmy się jak tylko wjechaliśmy w las za Tanowem. Co chwila przecinające się drogi leśne, prowadziły we wszystkie kierunki i nas wywiodły spowrotem do miejsca, w którym wlecieliśmy do lasu w Tanowie. Finalnie dojechaliśmy, ale to nie był jedyny raz kiedy nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy i w którą stronę jechać. Na szczęście w końcu wpadliśmy na to, że  przecież mozna kierować się słońcem i kierunkami świata i trafiliśmy po chwili bez problemu. Posiedzieliśmy chwilę, bo przecież w jeżdzeniu motorem nie chodzi o to, żeby siedzieć nie na motorze

wyszło na to że zrobilismy kółko i wylecielismy z

motor mi się przeziębił

Posted: 4 września, 2012 in motocykle, sth...

Jak go w niedzielę  próbowałam odpalić to przez chwile trzymał wysokie obroty na ssaniu,  zaraz potem gasł i potem już tylko coraz trudniej było go odpalić. Moja wrka nie ma rozrusznika, dlatego myślałam, że zakopię się na śmierć. Poza tym, próba odpalenia nastąpiła w czasie kumulacji moich niedzielnych fochów, tak więc to mogło tylo pogłębic moją złość. Odstawiłam niuńkę do garażu i obrażona poszłam do łóżka spać.

Temat nie umarł oczywiście, bo już od następnego dnia rano próbowałam ją znowu odpalić i gdyby nie to, że musiałam zaraz iść do pracy siedziała bym przy niej do momentu zdiagnozowania usterki conajmniej.

Wydaję mi się że problem może być spowodowany:

– jakimś syfem w gaźniku lub jego złym wyregulowaniem

– luzami zaworowymi ( za małe luzy)

– sprawdzę jeszcze świece, bo może to ona maja wpływ na nierówną pracę silnika.

Ustawiłam obroty na bardzo wysokie i udało mi sie ją odpalić, dzięki czemu mogłam nią przejechać z naszego garażu do warsztatu rodziców Krzysia. Tam na pewno ktoś będzie wiedział co z nią zrobić.

W tym roku sezon był, jeśli chodzi o mnie fatalny. Więcej motor stał niż jeździł, bo albo coś ze mną było nie tak, albo z pogodą, albo z czasem. Wymówki, bo jak bym miała jeździć to nic, ani deszcz, ani późna pora nie stanęły by mi na drodze. Starzeję się :( … a  to miało nigdy nie nastąpić

Nie było dziada :( pojechałam i pocałowałam klamkę. Od rana nikt go nie widział, nie otworzył studia, wyłączył telefon. Nie wiedziałam, czy bardziej byłam wściekła czy smutna, bo przecież już wszystko było umówione. Udało mi sie do niego dodzwonić dopiero następnego dnia, był na mega kacu :p No ok, można się było tego bardziej spodziewać w jego przypadku, niż kogokolwiek innego. Tak już bywało wcześniej i najwidoczniej nic się nie zmieniło. Nie poddajemy się, nie rezygnujemy, ciśniemy dalej.

Wczoraj po pracy polatałam sobie na motorze. Droga do domu wiodła jak zwykle na ookoło. Mieszkam ok 1,5 km od pracy, ale żadko kiedy wracam z niej prosto do domu.

Pokażemy trase:

Tak w całości wygląda komplikowanie / uprzyjemnianie sobie powrotu z pracy do domu :)

Znalazłam taką trasę, którą wogóle nie jadę po asfalcie… dbamy o to żeby  nie ścierać kostek.  Dużą jej częśc stanowi poligon, gdzie na całej długości są same wertepy, piachy, górki, dołki… czyli właśnie to co najlepsze.  Drogi asfaltowej mam może w sumie nie wiecej niż 1 km :) Zgubilam ostatnio rejestracje, tak więc nawet nie chce mi sie ryzykować wyjazdu na drogi publiczne.

Krzysiu ma full crossa i jak jadę z nim to nawet nie ma opcji. Zresztą żadna przyjemność latać po ulicach :P

Wrzucę pare zdjęć sprzed dwóch lat kiedy to latałam jeszcze na poprzednim motorku. Co by nie było tej samej rasy co aktualny, rok starszy.

Tego dnia nawet zdobyłam Puchar. I miejsce w kategorii dla kobiet. Ale od razu powiem jak wyglądało to na prawdę, bo byłam jedyną kobietą na wszystkich ośmiu startujacych zawodników.

Ktoś nawet zrobił ze mną wywiad… ale go chyba nigdzie nie puścił ;P

moja niunia

Posted: 28 lipca, 2012 in motocykle, sth...

a to moja najukochańsza Niuńka.
Yamaha Wr 450

mój czwarty z kolei motor.

Jeżdżę na motocyklach od 2008r i od samego początku zakochałam się w cross’ ach i enduro.  Raz przypadkiem trafiłam na jakieś małe enduro i od tego czasu poprostu nie wyobrażam sobie życia bez możliwości polatania sobie w każdej wolnej chwili. Miałam już niezliczoną ilość wywrotek, siniaków, obitych kości, szwów, wstrząsów mózgu,  złamaną nogę i na pewno milion razy wiecej chwil i wypraw których nigdy nie zapomnę.